Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szczekający azyl na Kokoszkowie

Tomasz Mateusiak
Praca w schronisku praktycznie nie ma końca - mówi Celina Pawluśkiewicz, która wraz z mężem nieprzerwanie od 1992 roku prowadzi w Nowym Targu schronisko dla psów. Przez ten czas przez jej azyl przewinęło się pewnie kilka tysięcy czworonogów, którym jednak na szczęście bardzo często udawało się znaleźć nowy dom. Teraz jest jednak trochę gorzej. - Ludzie adoptują pieski, ale takich osób jest mniej niż jeszcze kilka miesięcy temu - martwi się kobieta.

Człowiek, który wchodzi na teren schroniska dla psów w Nowym Targu, czuje się dziwnie. Niemal od furtki azylu osacza go głośne szczekanie kilkudziesięciu, a może kilkuset psów. Gdy słuch zdąży się już przyzwyczaić do tego dźwięku, początkowe przerażenie ucieka przed zachwytem. W każdym z dziesiątków boksów na człowieka patrzą wierne psie oczy, które zdają się prosić - zabierz mnie do domu i obdarz miłością.

- Żaden pies nie będzie cię tak kochał jak ten przygarnięty ze schroniska - uważa Celina Pawluśkiewicz. - Potwierdzą to wszyscy ludzie, którzy wzięli od nas pieska. Niezależnie, czy będzie to szczeniak, czy dorosłe zwierzę. Prędzej czy później obdarzy on swojego wybawcę ogromnym przywiązaniem.

Do nowotarskiego schroniska trafiają psy z całej Małopolski. Obecni podopieczni azylu to "obywatele" Nowego Targu, Zakopanego, Nowego Sącza, ale też Brzeska i Alwernii. Obecnie jest tam ponad 400 zwierząt i jeżeli Pawluśkiewiczowie mają tylko wolne miejsce (liczba zwierząt w azylu jest ograniczona - przyp. red.) przywożone są następne.

- Ostatnio bezdomnych psów na ulicach jest jakby więcej - mówią właściciele schroniska. - Nie mamy pewności, ale spowodowane to jest raczej stale zaostrzającymi się przepisami prawnymi. Ludzie dowiedzą się, że nie można trzymać psa na łańcuchu więc wyrzucają go na ulicę - dodają.

Okazuje się jednak, że dalej wielu ludzi chce adoptować psa. Jedynie w czasie wizyty naszego reportera w schronisku Celina Pawluśkiewicz odebrała trzy telefony od osób zainteresowanych adopcją.

- Dzwoniący często mają już sprecyzowane plany. Dzwonią i pytają czy mamy amstafy, dalmatyńczyki lub przykładowo wilczury - mówi pani Celina. - Zawsze mówię im wówczas, że mamy piękne psy rasy mieszaniec - śmieje się kobieta, która dodaje jednak, że rzeczywiście w schronisku jest wiele psów "rasowych".

Oczywiście nie maja rodowodów.
- Z tych telefonów widać, że ludzie ulegają modom - mówi maż pani Celiny. - Kilka lat temu wszyscy szukali dalmatyńczyków. Teraz popularne są wilczury i labradory. Często jednak zdarza się też tak, że ktoś przychodzi po wilka a wychodzi z... kundelkiem. Mówią wówczas, że przekonał ich jego słodki pyszczek - mówi.

W nowotarskim schronisku psa adoptować może każdy. Azyl przy ulicy Kokoszków 101 otwarty jest od poniedziałku do soboty w godzinach od 10 do 16. By zabrać psa do domu, trzeba mieć jednak ze sobą dowód osobisty i liczyć się z faktem, że będziemy musieli podpisać umowę adopcji.

- To formalność. W zamian dostaniemy odrobaczonego i zaszczepionego i wysterylizowanego psa - mówi Maria Bonarska, emerytka z Jurgowa, która jakiś czas temu przygarnęła kundelka ze schroniska. - Dodatkowo gdyby okazało się, że pies się do nas nie przyzwyczaił, do miesiąca można go oddać. Z moim Beruskiem nie miałam jednak takich problemów. Z miejsca mnie pokochał!

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rabka.naszemiasto.pl Nasze Miasto